Polska, Mikołajki

ostra jazda

27 czerwca 2004; 427 przebytych kilometrów







Znów przechyły! Ratunku! Woda wlewa się na pokład i to wcale nie z nieba. Wydałam spontaniczny okrzyk. Złapałam Michała, jak śmiał się do Ewy, za późno zrobił poważną minę. No co, mam stracha i tyle.
Dobrze, że nie jestem z tym sama, bo Ewa też się boi. A Marcin szaleje, nie zważając na nasze protesty ;)


Jesteśmy w Mikołajkach. Niby stolica Mazur, a nic ciekawego tu nie ma. Podoba mi się tylko ta kolorowa sielawa, która wita łódki pod mostem.
Pogoda nieciekawa, siąpiło prawie cały dzień, Mikołajki powitały nas deszczem. Ale za to pod wieczór wyszło słonko i łódki w porcie pięknie w jego świetle wyglądąły. Białe łódki na tle granatowego nieba. Cudo.


Znów knajpa i kolejny mecz. Chyba znienawidzę piłkę nożną jeszcze bardziej, brrr. Aneta też się nudzi, ale jakoś nie mam ochoty na rozmowę. Zaraz wyjmuję książkę. Co tam.