Polska, Ruciane

na dziko

28 czerwca 2004; 444 przebytych kilometrów







Płyniemy leniwie na południe. Wiatru prawie echo w porówniniu z poprzednimi dniami.
Michał zabrał Anecie książkę i czyta na głos.
Śniardwy ominęliśmy, a szkoda, bo chciałabym choć zerknąć na nie.


Pokonaliśmy śluzę! Coś nowego to dla mnie, więc cieszyłam się z nowego przeżycia. Niezła konstrukcja (choć wcale nie nowa), skoro nie przecieka. Cena mnie rozśmieszyła: 5.52 zł. hi hi. Ciekawe jakie jeszcze nowe przygody na nas czekają?


W Ruciamym nic ciekawego, poza łódką, która nosiła moje imię :)


Pierwsza noc na dziko. No, może nie całkiem, bo w jeziorze odbija się kilka światełek, ale i tak jest bajer.

Z cumowaniem były niezłe jaja, z pół godziny nam to zajęło. Tak źle i tak niedobrze ;) Marcin spontanicznie do wody musiał wskoczyć, spodnie mokre.

Miejsce jest piękne, nad nami brzózki, w trawie śliczne fioletowe dzwonki kwitną.

Zrobiliśmy pieszą wyprawę z powrotem do Rucianego, bo okazało się, że nikt nie pomyślał o soku do drinków. Przy okazji kupiliśmy kiełbaski na ognisko.
Spodnie mam mokre, bo na szagę przez las szliśmy. Ale to nic, bo las taki ładny.
Udało się ognisko rozpalić! Z mokrych gałęzi! Podziwiam zawsze, bo ja bym nie umiała.
To pierwsze moje ognisko w tym roku. Super.

Jak zawsze przy takich okazjach wszedł temat wampirów i tym podobnych. Ewa powiedziała, że się boi, więc jeszcze bardziej się zaczęło. Marcin wył w lesie. Nawet Adam potem bał się sam wracać do łódki dziesięć metrów.

Nie poweim, też mi straszno chodzić po ciemnym lesie, szczególnie po takich opowieściach, ale za każdym razem zmuszam się do racjonalnego myślenia, choć wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach.

Na koniec większość ludzi poszła spać, ognisko się rozbuchało, więc zdjęlam kurtkę. Padał na mnie drobniutki zimny deszczyk, który tak przyjemnie chłodził. W oddali widac było błyski burzy, która pewnie i tak nas ominie. Na koniec gwiazdy nad głowami zaświeciły.

Mogę siedzieć godzinami i wpatrywać się w żarzące się ognisko. Lubię wynajdywać w nim przeróżne kształty. Dziś znalazłam dwie jaszczurki, ropucha, który potem zamienił się w stary kapeć i inteligentnego szczurka, który wpatrywał się we mnie przez szkła swioch okularów ;)